piątek, 10 grudnia 2010

Wywiad z Tomaszem Wiśniewskim (Reaktorem)

Tomasz Wiśniewski (ur. 1991) – szczecinianin, obecnie studiujący w Poznaniu na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza na kierunku historia - myśl i kultura polityczna. Fascynat monarchizmu, konserwatyzmu i nacjonalizmu – wszelkich prawicowych ruchów radykalnych i awangardowych oraz ich historii. Członek Organizacji Monarchistów Polskich, publikuje m.in. w internetowym magazynie „Młodzież Imperium”, gościł także na łamach Templum Novum i Polityki Narodowej. Fan muzyki postindustrialnej i neofolkowej, autor wielu klipów promujących „prawą” wizję świata, jeden z administratorów Forum Młodzieży Prawicowej XPortal.pl

Paweł Korzondkowski: W październiku rozpocząłeś studia w Poznaniu, jak odnajdujesz się w tym mieście i jak Ci się podoba na kierunku który wybrałeś?

Tomasz Wiśniewski: Zacznę od końca. Kierunkiem, który wybrałem jest "historia - myśl i kultura polityczna". Jak mi się wydaje, jest on wręcz stworzony dla mnie, ponieważ łączy wzajemne relacje świata idei i prób ich realizacji na przestrzeni dziejów, dotychczasowego ludzkiego "stawania się". Znajomość dziejów uważam za konieczną dla każdego człowieka uznającego się za stojącego po stronie Rzeczywistości, a więc formy świata wypracowanej czynami biorącymi za swoje źródło Boże natchnienie. W mieście jakoś się odnajduję, na pewno bliska jest mi jego pruska architektura (a pochodzę z jeszcze bardziej pruskiego Szczecina). Dodatkowo cieszę się, że przez dłuższy okres czasu mogę przebywać w historycznie polskim mieście, czego dotychczas nie doświadczałem. Odnośnie zaś otoczenia ludzkiego - generalnie gdziekolwiek bym nie był, to jest mi ono dość obce, utrzymuję od niego spory dystans, no i oczywiście mogę stwierdzić pewne różnice mentalne między moim pierwotnym a aktualnym środowiskiem.

P. K.: Z tego co wiem, masz już za sobą publikację na łamach MI oraz Templum Novum i kilku innych magazynów reprezentujących ideowy świat antysystemowej prawicy, oprócz tego piszesz wiersze. Jakie formy twórczości literackiej/publicystycznej uważasz za odpowiednie dla siebie i otoczenia, w którym działasz?

T. W.: Na swoim etapie zaangażowania czy też poziomie wyrobienia za najbardziej optymalne uważam pisanie recenzji (książek, płyt muzycznych), dopiero w dalszej kolejności bardziej naukowych artykułów. Wiąże się to z tym, że preferuję twórczość fragmentaryczną - opisywanie, zgłębianie, wyjaśnianie jakiegoś skromnego, okrojonego tematu - ponieważ z powodu niekontrolowanego przyrostu (zalewu!) informacji i produktów materialnych za niemożliwe uważam wypracowanie wielowątkowego, całościowego obrazu jakiegoś zagadnienia. Za każdym elementem takiego wykorzystania wiedzy ogólnej przychodzi kolejny, i tak dalej aż do rozmycia tematu. To jest postmodernizm. Oczywiście, moja optyka w tych aspektach musi być subiektywna, zależy od osobowych właściwości umysłu. Taką koncentrację na drobnych (w obliczu "całości" dziedzin nauki, kultury etc.) wytworach ludzkiego ducha i umysłu uważam jednak za dobrą szkołę dla własnego intelektu. A co do pisania wierszy, to stanowią one materię jeszcze bardziej osobistą, przekazują symbole zrozumiałe raczej dla nielicznych. Ze swojej strony staram się przyłożyć do ich "popularyzacji". Mógłbym też dodać coś o klipach umieszczanych na YouTube, ale o tym chyba będziemy mówić w dalszej części wywiadu.

P. K.: No właśnie, na Twoim youtub'owskim profilu można znaleźć sporo klipów. Większość z nich pod muzykę zespołów z bardzo pojemnego nurtu military/industrial/neofolk. Poruszają wiele tematów i wywołują sporo dyskusji, poczynając od Twojego pierwszego klipu z muzyką niemieckiego Von Thronstahl „Bellum, Sacrum Bellum?!” w którym starałeś się, w wersji mocno skróconej przedstawić historię kontrrewolucji. Dlaczego akurat ta forma? Czy jako konserwatysta uważasz za odpowiednie korzystanie z takich masowych przecież i niezbyt wyrafinowanych środków przekazu?

T. W.: Ha, klip o którym wspominasz jako pierwszy przeze mnie utworzony zawierał oczywiście sporą dawkę młodzieńczego idealizmu, chęci jak najszerszego przekazu, choć właściwie to i tak jego forma jest poważnie zracjonalizowana - aż dziwię się, że nie wyszło mi coś głupszego i bardziej patetycznego. No cóż, mimo że jestem konserwatystą to zostałem wychowany w ponowoczesności i innych form właściwie nie znam. Nie umiałbym namalować epickiego obrazu, stworzyć ze skały monumentalnej rzeźby czy czegoś podobnego. Wykorzystuję metody, które są mi dane, staram się udoskonalać w tym, co z otoczenia udało mi się pojąć i wykorzystać to w godnych celach. Nie obchodzę się przy tym bez żadnej refleksji co do wykorzystywanego obrazu, dźwięku czy tekstu. Tak, YT jak cały internet jest nieprzebranym syfem, potrafi utrwalić na jakiś czas zarejestrowane na filmie chwile i to w takiej liczbie, że kompletnie dezawuuje się wartość rzeczywistych dzieł, wymagających twórczego wysiłku. Szczęśliwie w tej pstrokaciźnie i nasze, hermetyczne środowiska potrafią zagospodarować jakąś niszę.

P. K.: Czy Twoim zdaniem, nie jest dziwne, że przedstawiciele polskiej młodej Prawicy integralnej, będący praktycznie w 100% tradycyjnymi katolikami opowiadającymi się za zasadą „extra Ecclesiam nulla salus”, potrafią jednocześnie tak wiele czerpać z dorobku niechrześcijańskich myślicieli takich jak np. René Guénon, Julius baron Evola, Yukio Mishima, Ananda Coomaraswamy?

T. W.: Nie, nie dziwi mnie to. Samo operowanie nazwiskami, powoływanie się na tych myślicieli etc. jeszcze nie jest straszne. Z ich idei wyzyskujemy radykalną antyświatowość, ale nie całość ich zapatrywań. Zazwyczaj jest zaznaczane przy tym, że są oni umocowani w innych nurtach myślowych. Stanowią pewne romantyczne modele z dalekich krajów, antytezę naszego aktualnego przyziemnego zagubienia. Właśnie poprzez konfrontację ich refleksji z tradycyjnym nauczaniem katolicyzmu, jego obyczajami, podaniami i figurami historycznymi dokonujemy odrzucenia chwastów z nieprawomyślnych nauk ludzi, których przytoczyłeś.
Nie do pominięcia jest przy tym dzisiejszy obraz naszych "bliższych" bohaterów, którymi wycierają sobie gęby wszyscy, od systemowych politykierów przy różnych rocznicach po twórców programów edukacyjnych reżimowego szkolnictwa. Są oni dla nas zbyt tani, skończeni, stali się tylko fasadami swoich czynów i przekonań, które to fasady są jednym z brudów zalepiających mózgi współczesnych "ludzi". Wizerunek wartościowych postaci, utrwalonych w powszechnej świadomości, można będzie zmienić tylko dysponując władzą informacyjną, kulturową.

P. K.: Problemem polskiej Prawicy są nieustanne konflikty. Choć jest ona niezbyt liczna, to i tak nadal się dzieli. Ostatnio byliśmy świadkami sporu między tzw. romantykami (Organizacja Monarchistów Polskich) a realistami (Klub Zachowawczo Monarchistyczny). Czy wg Ciebie te spory mają sens i czy jest szansa na jakiś wspólny front w walce contro il mondo moderno?

T. W.: Moim zdaniem wszystko ma sens, który objawi się w odpowiedniej chwili. Tymczasem po prostu go nie rozumiemy. Same zaś miana przypisane stronom tego konfliktu są tylko umownymi uproszczeniami i nie muszą koniecznie oznaczać tych konkretnych wizji. W tej rozgrywce "romantyzm" vs. "realizm" to tylko wyabstrahowane pojęcia. Sądzę, że za tym kryje się jednak coś więcej, jest to rzeczywiste starcie dwóch nurtów na skrajnej prawicy, ale w tak krótkim czasie nie możemy ich prawidłowo zidentyfikować. Sami aktorzy sporu są na to zbyt młodzi; kłótnia trwająca rok czy dwa może rozstrzygać o czymś w demoliberalizmie, ale nie w świecie idei. Właśnie z tych powodów nie mam ochoty mówić zbyt dużo.

P. K.: Dziękuję za rozmowę i życzę wierności w podtrzymywaniu świętego ognia Tradycji.

T. W.: Również dziękuję i pozdrawiam. Mam nadzieję, że w swoich słowach udało mi się zawrzeć obraz tego, czym się zajmuję i pobudek za tym stojących. Taka jest moja rola, etymologicznie (z j. łac.) spójna z samym jądrem znaczenia tradycjonalizmu - przekazywanie. Idei, myśli, wartości.

niedziela, 24 października 2010

Posłowie miejcie odwagę!

Właśnie przeczytałem na onecie o nowej akcji Pana Janusza Palikota "posłowie, nie lękajcie się biskupów", jak sam poseł wyjaśnia, ma ona na celu:
(...) pokazać wyraźnie, że nie ma zgody na taką presję ze strony Kościoła na posłów, pokazać, że w jakimś sensie mamy w Polsce do czynienie z państwem wyznaniowym, przez tego typu zachowania

Panu Palikotowi nie podoba się to, że Kościół Katolicki w Polsce ma jeszcze odwagę, aby wymagać od tych posłów, którzy deklarują się jako katolicy i przystępują do sakramentów, aby w sprawie tak istotnej jak kwestia zapłonienia in vitro zajeli stanowisko zgodne z wiarą, której wyznawanie deklarują. Nie tylko jemu się to nie podoba, wielu chciałoby móc być z jednej strony katolikiem, a z drugiej demokratycznym politykiem odpowiadającym tylko przed coraz bardziej ogłupionym ludem. Zapominają o tym, że wiara nie jest sprawą wyłącznie prywatną ale także publiczną i jej zasady mają prawo być obecne w życiu społecznym, a ci posłowie, którzy za katolików się uważają mają obowiązek tworzyć ustawodawstwo z nią zgodne. Zapominają także o tym, że zgodnie z katolicką nauką społeczną władza pochodzi od Boga, a nie od ludu (może on jedynie wskazać kto ma sprawować daną funkcję, ale władza jako taka ma źródło w Bogu) i to przed Bogiem będą odpowiadać za to jakie prawo tworzyli, i czy było ono zgodne z Bożym prawem.
Jeśli komuś się to nie podoba droga wolna, posłowie, nie lękajcie się biskupów, nikt was w Kościele na siłę nie trzyma. Wyboru dokonać musicie, nie można być katolikiem w niedzielę a "demokratycznie wybranym posłem odpowiadającym przed ludem a nie biskupami", nie przejmującym się prawem Bożym przez resztą tygodnia. Wybierzcie komu chcecie służyć, odwagi!

czwartek, 7 października 2010

Roger Caillois o rzeczywistości Sacrum

Roger Caillois (ur. 3 marca 1913 w Reims - zm. 21 grudnia 1978 w Kremlin-Bicêtre) - francuski intelektualista, krytyk literacki, socjolog i filozof.





Sacrum jest tym, co daje i co zabiera życie, żródłem z którego wypływa, i estuarium, gdzie się zatraca. Ale także czymś, czego nie moglibysmy posiadać w pełni w tym samym czasie co i życia. Życie jest zużyciem i wyczerpaniem. Na próżno, zażarcie, stara się trwać w swoim bycie i nie chce wydatkować sił, aby lepiej siebie zachować. Śmierć na nie czyha.
I nie ma na to sposobu. Wie o tym lub to przeczuwa każda żywa istota. Zna wybór, jaki został jej pozostawiony. Obawia się dania siebie, poświęcenia siebie, świadoma, że rujnuje tym samym własny byt. Ale zatrzymanie swoich darów, energii i dóbr, roztropne korzystanie z nich w czysto praktycznych i interesownych, a zatem świeckich celach, ostatecznie nie ratuje nikogo przed zgrzybiałością i grobem. Wszystko, co nie zostaje skonsumowane, gnije. Tak więc stała prawda o sacrum twki zarazem w fascynacji żarem i odrazą przed zgnilizną


Cytat z książki "Człowiek i sacrum" str. 172-173

sobota, 2 października 2010

Evelyn Waugh o liturgii



Evelyn Waugh (ur. 28 października 1903 w Londynie, zm. 10 kwietnia 1966 w Somerset) angielski pisarz, agnostyk nawrócony na katolicyzm o tym co przyciągneło go do Kościoła:

(...)wcale nie przyciągnął mnie splendor jego wspaniałych ceremonii, które protestanci mogą dobrze skopiować. Jednym z pomniejszych powabów Kościoła, które najbardziej mnie pociągnęły, był widok kapłana i ministranta podczas cichej Mszy - podchodzących do ołtarza bez rozglądania się, by sprawdzić, jak wielu - lub jak niewielu - ludzi jest w kościele. Rzemieślnik i jego czeladnik; człowiek i praca, do której on jeden ma kwalifikacje. To jest Msza, którą z czasem zrozumiałem i pokochałem.


środa, 29 września 2010

Akt oddania się pod opiekę św. Michałowi Archaniołowi



Najchwalebniejszy Książe chórów anielskich,
dzielny obrońco Boga Najwyższego,
gorliwy miłośniku chwały Bożej,
postrachu zbuntowanych aniołów,
umiłowanie i radości aniołów sprawiedliwych,
Św. Michale Archaniele,
pragnąc należeć do grona Twoich czcicieli
Tobie ofiaruję się i poświęcam.
Oddaję Twojej czujnej opiece siebie samego,
moją rodzinę,moją pracę,przyjaciół
i wszystko to co posiadam.
Będąc biednym grzesznikiem,
mizerna jest moja ofiara,
ale Ty nie pogardzisz uczuciami mego serca.
Pamiętaj, że od dzisiaj jestem pod Twoją szczególną opieką,
proszę Cię więc ,nie opuszczaj mnie przez całe moje życie.
Wybłagaj mi u Pana
przebaczenie moich licznych i ciężkich grzechów,
łaskę ukochania całym sercem mojego Boga,
drogiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa,
najsłodszej Matki Maryi i wszystkich ludzi,moich braci,
umiłowanych przez Boga Ojca i odkupionych przez Syna Bożego.
Upraszaj mi wszelką pomoc niezbędną
do otrzymania korony chwały niebieskiej.
Broń mnie zawsze od nieprzyjaciół mojej duszy,
a w sposób szczególny w ostatnim momencie mego życia.
Przybądź mi z pomocą o chwalebny Archaniele,
bądź przy mnie podczas duchowych zmagań,
oddal ode mnie w czeluści piekielne
anioła sprzeniewierzonego i pysznego,
którego pokonałeś i upokorzyłeś podczas walki na niebie.
Zaprowadź mnie przed tron Boga Najwyższego,
abym głosił razem z Tobą,
o Święty Michale Archaniele,
i ze wszystkimi Aniołami cześć,chwałę i dziękczynienie
Temu,który żyje i króluje na wieki wieków.Amen

poniedziałek, 20 września 2010

Archiwum V

Text z 26.02.2010:
Wielki Post
Posypaniem głów popiołem przy słowach „prochem jesteś i w proch się obrócisz” katolicy zaczynają „Wielki Post”. Ten, nie licząc niedziel, 40 dniowy okres ma nas przygotować na wspomnienie najważniejszych wydarzeń w historii świata, t. j. męki, śmierci i zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa. W teorii, powinien to być okres pokuty, jednak już mało dla kogo nim jest. Desakralizacja życia jest coraz bardziej widoczna i spożywanie mięsa, czy dyskoteka w piątek stała się w katolickiej Polsce już dawno czymś normalnym. Na tzw zachodzie, nawet praktykujący katolicy, nie widzą w tym nic dziwnego, wszak po Soborze Watykańskim II zezwolono tam na jedzenie mięsa w piątek, który w praktyce, całkowicie utracił swój pokutny charakter.

Argumentacja jest zawsze ta sama, kto prawdziwie i głęboko wierzy będzie takie praktyki zachowywał, a słabszych lepiej nie obarczać ciężarami. Zapomina się o tym, że człowiek żyje w pewnej strukturze społecznej i zwyczaje, prawa, otoczenie ma na niego ogromny, zazwyczaj nie uświadomiony wpływ. Jednak, tak zwany prosty człowiek, potrzebuje przykładu, swego rodzaju „przymusu”(polegającego na społecznej akceptacji, bądź jej braku dla pewnych czynów) który pociągnie go do dobrego i pomoże wznieść się ponad przeciętność i prostotę.

My wszyscy potrzebujemy w życiu swego rodzaju cykliczności, dzięki której, możemy ciągle na nowo wspominać ważne wydarzenia z ziemskiego życia Jezusa Chrystusa, coraz bardziej uświadamiając sobie ich znaczenie. Temu właśnie ma służyć rok liturgiczny, dzięki któremu, jak po spirali winniśmy zmierzać ku Niebu. Wielki Post jest okresem pogłębionej ascezy, potrzebna jest ona każdemu, nawet temu kto na co dzień nie żyje „życiem świata”. Aby nie przegapić wielkiego wydarzenia; Chrystusowej Paschy, człowiek musi się uwolnić od przywiązania do tego co ulotne, ziemskie, śmiertelne. Musi „umrzeć dla świata”, aby odrodzić się dla wieczności, wznieść swoją duszę ponad złudne i przemijające piękno, sztucznego świata opartego na kłamstwie i obłudzie, oczyścić się, aby zjednoczyć z Bogiem.

„(...)nie zdołasz osiągnąć prawdziwej wolności, jeśli nie wyrzekniesz się w pełni samego siebie. Posiadający, zakochani w sobie, chciwi, ciekawi, wiecznie zaaferowani, wygodni, ci, co nie pragną, tego co Jezusowe, ale żyją tylko wyobraźnia i planowaniem tego, co trwać nie może, wszyscy oni mają związane ręce. Bo wszystko, co nie jest zrodzone z Boga, zginie. Trzymaj się tych zwięzłych i dosadnych słów: zgubić wszystko, żeby wszystko odnaleźć, porzucić pragnienia, żeby uzyskać spokój. Przemyśl to i wprowadź w czyn, a wszystko zrozumiesz.” - Tomasz a Kempis „O naśladowaniu Chrystusa” (III księga, XXXII rozdz., 1.wers.)

Archiwum IV

text z 03.01.2010:
Krzyże i minarety
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nakazał zdjęcie krzyży we Włoskich szkołach, naród Szwajcarski w referendum, opowiedział się przeciwko wznoszeniu minaretów, przy powstających coraz częściej w tym kraju meczetach. I wszystko by było logiczne, Europa zmierza do tego by stać się laickim imperium. Jednakże paradoksalnie, ci sami ludzie, którzy opowiadali się za ściąganiem krzyży(m. in. środowisko Gazety Wyborczej) zaczęli wyrażać oburzenie na wynik szwajcarskiego referendum. Ludzie ci, pokazali że są zwolennikami pluralizmu i tolerancji religijnej, o tyle o ile nie dotyczy ona chrześcijaństwa. Wzgardzili najbliższą sobie tradycją, na której zbudowano Europę, by opowiedzieć się po stronie tych którzy współczesną Europę(już w sumie tylko historycznie chrześcijańską) zamierzają zniszczyć. Na takich jak oni istnieje jedno określenie – pożyteczni idioci.
Dziwi także postawa tych, którzy będąc zwolennikami oddzielenia państwa od Kościoła, oburzają się na nakaz zdjęcia krzyży. Jeśli państwo nie ma preferować żadnej z religii, logicznym jest że symbole religijne nie powinny w miejscach publicznych się znajdować. Mówi się jednak, że nawet państwo świeckie ma respektować krzyż, ponieważ na fundamencie chrześcijaństwa zbudowano naszą cywilizację. To prawda, na fundamencie chrześcijaństwa zbudowano Europę i jej łacińską cywilizację, ale ta prawdziwa Europa już praktycznie nie istnieje. Winę za zły stan Europy posiada właśnie w dużym stopniu laicyzacja państw. A jak zauważył Nicolás Gómez Dávila „rozdział Kościoła od państwa może wyjść na dobre Kościołowi, jest jednak zgubny dla państwa, gdyż wydaje je na łup czystego makiawelizmu”. Współczesne państwa jeśli preferowały by krzyż byłyby dość obłudne. Albo jest się zwolennikiem „suwerenności ludu”, etatyzmu, ingerencji we wszystkie dziedziny życia, pozytywizmu prawniczego i innych „dobrodziejstw” na których opierają się współczesne państwa albo krzyża i cywilizacji chrześcijańskiej. Katolik walczący o obecność krzyży w miejscach publicznych powinien także walczyć ze świeckością państwa. Żeby jednak tego dokonać trzeba sobie pierwsze uzmysłowić, że „polityczna poprawność”, „tolerancja”, równość”, „pluralizm” etc. to zjawiska którym musimy się opierać, a nie im ulegać. Prawo Boże ma przenikać wszystkie sfery życia, nie tylko sferę prywatną.

Archiwum III

Text z 30.11.2009:
Obłuda postępowców
56 proc. Szwajcarów opowiedziało się przeciwko wznoszeniu minaretów w swoim kraju, czym zniesmaczyło postępowców, demokratów, a nawet szwajcarskich biskupów. W gazecie wyborczej, w artykule pt. "Przewodnictwo UE krytycznie o zakazie minaretów w Szwajcarii" czytamy: "Szwajcarzy mają doskonały system konsultacji społecznych, ale czasem może być on wykorzystany w zły sposób, jak stało się tym przypadku" - dodała czarnoskóra szwedzka minister integracji i wyrównywania szans Nyamko Sabumi." A więc jak widać, tak kochana przez postępowców demokracja, nie jest jednak taka idealna. Gdyby Szwajcarzy opowiedzieli się za legalizacją aborcji do 9 miesiąca ciąży, eutanazją, adopcją dzieci przez pederastów itp to pewnie "demokraci" kazali by uznać decyzję "suwerena"(jak kuriozalnie określa się lud we współczesnej politologii) za wiążącą. Jednak gdy coś nie jest po ich myśli, to nagle okazuje się że my "elita" musimy jednak podiąć decyzję, "społeczeństwo jeszcze nie dorosło do demokracji" niech sobie decydują o tym kto ma być głową państwa, kogo można zabić, a kogo nie, czy wysłać wojska na kolejną wojnę czy nie, ale niech nie zabierają głosu tam gdzie można urazić mniejszości, zanegować dogmaty politycznej poprawności, czy opowiedzieć się po stronie tradycji zamiast nowinek. Osobiście, jeśli miałbym wybierać między "tęczową Europą" a Europą islamską to wybieram islamską, mam nawet muzułmanów w rodzinie i wiem że muzułmanin nie znaczy automatycznie terrorysta. Śmieszy mnie jednak, gdy osoby mówiące że to społeczeństwo ma o wszystkim decydować, gdy coś jest nie po ich myśli nagle zmieniają zdanie. Bezczelnością są także głosy autorytetów islamskich, które mówią że źle iż nie można stawiać mineratów. Jeśli chcą w tej sprawie zabierać głos, niech wcześniej każdy z nich pokaże co zrobił aby chrześcijanom w krajach islamskich dać choć trochę wolności wyznania. Póki co pozostaje nam walka o prawdziwą Europę, nie o tolerancję, prawa człowieka, demokrację, postęp, równość, a o Tradycję, Wolność, Własność, Sprawiedliwość, Wierność, Heroizm, Prawdę, Dobro, Piękno. I choć jak pisał Nicolás Gómez Dávila "Głupie idee posiadają twardość granitu." To i tak wiemy że przyjdzie dzień w którym zwyciężymy, nawet jeśli będzie to dzień Parauzji.

piątek, 17 września 2010

Oswald Spengler

Oswald Spengler(1880 - 1936 ), niemiecki filozof kultury i historii o przesłaniu Jezusa Chrystusa(moim zdaniem, w pewnym stopniu jego opinia jest dyskusyjna:)

Religia jest metafizyką, niczym innym: Credo, quia absurdum. Mamy tu na myśli metafizykę wewnętrznego przeżycia: to, co niepomyślane, jako pewność, a co nadnaturalne jako wydarzenie, życie w świecie nierzeczywistym, ale prawdziwym. Jezus ani przez chwilę nie żył inaczej. Nie był on moralizatorem; upatrywać w moralizowaniu ostateczny cel religii znaczy to w ogóle jej nie znać. Jest to wymysł XIX wieku, „oświecenia”, humanistycznego filisterstwa. Przypisywanie Jezusowi celów społecznych jest bluźnierstwem. Jego nauczanie było jedynie zwiastowaniem rzeczy ostatecznych, których obrazy stale wypełniały jego duszę; był to świt nowej epoki świata, zstąpienie niebiańskiego wysłannika, Sąd Ostateczny, nowe niebo i nowa ziemia. Przypatrzcie się liliom polnym - znaczy to: nie zważajcie na bogactwo ani na ubóstwo. I jedno bowiem i drugie przykuwa duszę do trosk tego świata. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie - przez Mamonę rozumie się tu całą rzeczywistość. Płytkie i trzórzliwe jest zapoznawanie wielkości tego postulatu. Między pracą pomnażającą własne bogactwo a pracą na rzecz socjalnego komfortu „wszystkich” Jezus nie odczułby żadnej w ogóle różnicy. Gdy wzdragał się on przed bogactwem i gdy pierwotna gmina w Jerozolimie, która była ścisłym zakonem, nie zaś jakimś klubem socjalistów, odrzucała własność prywatną, kryło się w tym największe z możliwych przeciwieństwo wobec wszelkich zapatrywań socjalnych. Przekonania takie zakładały, że sytuacja zewnętrzna jest niczym, nie zaś wszystkim, i że doczesny komfort zasługuje na bezwzględną pogardę, a nie na najwyższą aprobatę.